Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jagoda79 z miasteczka Kielce. Mam przejechane 40665.23 kilometrów w tym 988.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.24 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20799 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jagoda79.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:726.93 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:13
Średnia prędkość:24.45 km/h
Suma podjazdów:860 m
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:45.43 km i 3h 24m
Więcej statystyk
  • DST 47.00km
  • Sprzęt góral
  • Aktywność Jazda na rowerze

zimno i śnieżno...

Niedziela, 10 lutego 2013 · dodano: 10.02.2013 | Komentarze 0

Wiedzona instynktem postanowiłam ruszyć na Kaśkę, ale dokładnie w tym samym punkcie w Mąchocicach zobaczyłam, że droga na Ciekoty jest totalnie pokryta śniegiem i lodem, a ruch jak zwykle na tym odcinku ten sam.Skręciłam więc w Mąchocicach by na skróty dostać się do Krajna-Parcele.Droga wyglądała mniej więcej tak samo, ale przynajmniej wiedziałam, że tutaj samochody pojawiają się z rzadka.Na podjeździe w kierunku Krajna już gładziutki asfalt poprawił mi humor.Po chwili jednak akurat na zjeździe znów pojawił się wyślizgany śnieg z lodem.Tempo mojej jazdy nie było znów imponujące, a taniec na lodzie zdecydowanie nie jest moja specjalnością.Dotarłam jednak bezpiecznie do głównej drogi ze Świętej Katarzyny na Górno, która jak przypuszczałam była już bardziej przejezdna.Wilgoć, chłód tym razem spowodowały brak chęci by cykać co trochę fotki.Zdecydowałam się więc podaj tylko na 2 ujęcia tematu i pognałam główną trasa na Kielce.
I kiedy już docelowym punktem miał być dom, wyszło piękne słońce, a wszystko dokoła stało się jakieś bardziej radosne.Nie mogłam się powstrzymać i zamiast do domu znów odbiłam na Leszczyny i Mąchocice, a następnie Masłów byle tylko wydłużyć sobie trasę.Przyjemność jazdy powróciła, ale mimo wszystko ,,tona" śniegu i wilgotne, chłodne powietrze z zachmurzeniem to nie są moje ulubione warunki do jazdy.
Oby więc już jak najszybciej przyszła wiosna i zbawienne słońce.W końcu też przesiądę się z mojego czołgu na ukochaną szosę :)
Szkoda tylko, że znów czeka mnie tydzień pracy po 9 godzin dziennie.



mostek w Krajnie




Kategoria treningi


  • DST 52.00km
  • Sprzęt góral
  • Aktywność Jazda na rowerze

trochę miasta, trochę wiosek poza i połączone z sesją fotograficzną :)

Sobota, 9 lutego 2013 · dodano: 09.02.2013 | Komentarze 5

Chyba najbardziej cieszyła mnie możliwość połączenia jazdy z cykaniem fotek.Naturalnie zamieszczam tylko niektóre.
Początek dnia lekko stresujący bo musiałam dotrzeć w parę miejsc na mieście i przebijać się wśród korków na drugą stronę.Trzeba było uważać bo rankiem mokry asfalt lekko zmarznięty nie dawał mi gwarancji, że w którymś momencie nie przywitam się z ziemią ;)Wracając zetknęłam się u zbiegu ulic Warszawskiej i Turystycznej z kolarzem dużego formatu.Dokładnie tak bym to nazwała.To Pan który, stale jest przeze mnie widziany.Zima nie zima, śnieg, deszcz, cały rok praktycznie pędzi swoja kolarzówką gdzieś przed siebie.I to na niebagatelnych trasach.Tak się złożyło, że na jednym ze skrzyżowań udało nam się chwilę porozmawiać.Nieznajomy również jak się okazuje widuje mnie na trasie.Ja wyraziłam podziw dla jego kondycji i dowiedziałam się, że dziś jedzie do Łagowa. Nie sposób było prowadzić dalszą konwersację jadąc ruchliwą ulicą w centrum Kielc.Tak też po chwili kolarz pomknął w swoją stronę a ja po męża do domu.Zaraz udaliśmy się znów rowerkami na spotkanie z Panią, która miała nam pokazać nowe mieszkanie do wynajęcia.Niestety nie nadawaliśmy na tej samej fali :)Pani najwyraźniej kompletnie nas niezrozumiała.Tak to ona swoje a my swoje.Do niczego nie doszliśmy i rozmowa spełzła na niczym.
Po wizycie ja ruszyłam w soja traskę a mąż ruszył do domu.Nie płakałam z tego powodu gdyż wiedzialam, że to może bodaj ostatnia okazja by cyknąć w zimowej scenerii jakieś fajne foty.
Początek niezbyt przyjemny bo od Woli Kopcowej do Masłowa asfalt pokryty był sporą ilością zabłoconego śniegu i natychmiast byłam mokra z powodu braku przedniego błotnika.Maseczka błotna z minerałami prosto z asfaltu zachęciła mnie do modyfikacji trasy :)zwłaszcza, że mechanizm mojego roweru zaczął niebezpiecznie zgrzytać co chwila.Odtąd skręcałam i jechałam w poszukiwaniu przebłysków asfaltu lub tez całkowicie pozbawionej śniegu drogi.Pięknie dotarłam tym sposobem do Górna.Jednak tam znów zawiodła mnie intuicja i w Górnie-Zawadzie spotkała mnie niespodzianka.Cała droga pokryta była ubitym i wyślizganym śniegiem.Zaczęła się cała zabawa :)Ponieważ nie chciało mi się wracać do drogi głównej postanowiłam powoli jakoś przemierzyć tę drogę.Do samego Niestachowa nawet grama asfaltu na trasie.Już po chwili mój fatalnie dobrany bieżnik na oponce zaczął się momentalnie ślizgać i omal nie zaliczyłam upadku.Później jednak wzięłam się na sposób i jechałam niczym ,,święta krowa" środkiem ulicy bo tam w miarę śnieg leżał gładko i nie było takich kolein jak z brzegu.Tym sposobem przebrnęłam.W sumie była to przyjemna, leniwa jazda ale spowodowała, że wychłodziłam się i zgłodniałam bo śniadanie zbyt lekkie dawno już spożytkowałam.Do Kielc dotarłam więc z wilczym apetytem.











Kategoria treningi


  • DST 25.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

lekki trening

Piątek, 8 lutego 2013 · dodano: 08.02.2013 | Komentarze 0


Kategoria treningi


  • DST 25.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

po pracy dla odstresowania ;)

Czwartek, 7 lutego 2013 · dodano: 07.02.2013 | Komentarze 0

...nie zdążyłam dziś spałaszować ani jednego pączka :)..nadrobię jutro, ale weekend tuż tuż i jeśli oglądanie nowych mieszkań nie przedłuży się a biały dywan na drogach ustąpi asfaltowi być może uda się trochę więcej pokręcić


Kategoria treningi


  • DST 26.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

po pracy

Środa, 6 lutego 2013 · dodano: 06.02.2013 | Komentarze 0


Kategoria treningi


  • DST 43.00km
  • Sprzęt góral
  • Aktywność Jazda na rowerze

urodzinowe otwarcie sezonu solo :)

Niedziela, 3 lutego 2013 · dodano: 03.02.2013 | Komentarze 2

Ponieważ musiałam przewietrzyć główkę po wczorajszym przedurodzinowym świętowaniu, za najlepszy sposób uznałam rower.W końcu trzeba także rozpocząć nowy sezon :)
Korzystając z lekkich przejaśnień na niebie i braku opadów czym prędzej wskoczyłam na rower i skierowałam się w stronę Świętej Katarzyny przez Wolę Kopcową i Mąchocice. Ledwie wyjechałam na obrzeża miasta gdy zaczął padać dość nieprzyjemny deszcz ze śniegiem.Temp. mojego zapału rowerowego nieco się obniżyła. Pomyślalam jednak, że nie ma co się na starcie zniechęcać bo równie dobrze pogoda może się poprawić.Początek dość nieprzyjemny zmienił się po kilku km w całkiem przyjemną jazdę.Gdy tylko przestało padać a wiatr w plecy zdecydowanie ułatwiał napędzanie mojego górskiego ,,czołgu" od razu poczułam, że to był świetny pomysł.Herbatka w bidonie umieszczona w tylnej kieszeni bluzy grzała przyjemnie w plecki i jak zwykle potem dodała energii.
W Mąchocicach minęło mnie żwawo dwóch kolarzy jadących z przeciwka.Jeszcze bardziej mnie to zmotywowało by nie marudzić na wilgoć i chłód powietrza.Po chwili jak zwykle gdy tylko jestem sama w trasie, pojawił się na jezdni pies i ochoczo zaczął ujadać zbliżając się do mnie.Zwykle umieram ze strachu i albo staram się szybko pedałować w nadziei, że przestanie mnie gonić lub zwalniam i staram się zachować spokój co nie zawsze się sprawdza.Tym razem nauka mojego Jarka nie poszła na marne.Tak jak doradzał, przyspieszyłam i zaczęłam lekko improwizować, że niby chcę najechać psiaka dodatkowo warcząc głośno na ogłupiałe zwierzę.Pomogło.Kolejną zwycięską bitwę z psem stoczyłam w Niestachowie.
Na prawdę ogromna radość z pędzenia przed siebie zrekompensowała brak słońca i chłód.Jadąc z Górna w kierunku Niestachowa niestety miałam już pod wiatr, ale nie było tak źle bo zabudowania skutecznie minimalizowały siłę wiatru.Naturalnie w Górnie trafiłam akurat na moment, gdy ludzie wracali z kościoła więc minęła mnie cała kawalkada samochodów, a kierowcy dwóch z nich myślę, ze zobaczyli mnie w ostatnim momencie.Tak to się ludkowie spieszą do domu nie bacząc już na nic i na nikogo.
W Niestachowie popatrzyłam na narciarzy na stoku i z uśmiechem na twarzy pognałam w kierunku Mójczy. Droga przez Mójczę to już była droga przez mękę.Prosto pod wiatr, ale zmeczyłam końcówkę i trafiłam w domu prosto na kawę.
To był bardzo udany choć krótki wypad.Oby teraz takich coraz wiecej.Szkoda tylko, że 5 dni czeka mnie praca do wieczora.Zamieniłabym to z chęcią na rower.





Kategoria treningi