Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jagoda79 z miasteczka Kielce. Mam przejechane 40665.23 kilometrów w tym 988.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.24 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20799 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jagoda79.bikestats.pl

Solóweczka-Konecki Rajd Rowerowy.

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 0

DOJAZD NA MARATON-Kielce-Miedziana Góra-Bobrza-Mniów-Smyków Sielpia

MARATON-Sielpia – Miedzierza – Modrzewina – Mokra– Odrowąż – Szałas – Samsonów – Kostomłoty – Piekoszów – Małogoszcz – Oksa – Włoszczowa – Oleszno – Słupia – Radoszyce – Sielpia


POWRÓT Z MARATONU-Sielpia-Mniów-Bobrza-Bugaj-Kostomłoty-Kielce

OPIS  i Foty W PRZYGOTOWANIU


INFO DLA KOLEGI  ROBERTA KTÓRY SZUKA MARATONÓW W ŚWIĘTOKRZYSKIM!! NIE WIEM JAK MOGŁAM ZAPOMNIEĆ O ŚWIETNYCH IMPREZACH W MIECHOWIE.SZCZERZE POLECAM BO JEŹDZIŁAM!!!!!NATURALNIE MAJĄ SWOJĄ STRONĘ.



Pomysł wzięcia udziału w Koneckim Rajdzie Rowerowym zrodził się dość spontanicznie.Wg jednak planu pierwotnego miałam być już w piątek na kwaterze w Sielpi.Mój transport jednak zawiódł i pozostała mi opcja samotnej jazdy po pracy z wszystkimi pakunkami na plecach.Owszem próbowałam to wcielić w życie, ale jak tylko zarzuciłam plecak na mój już i tak wiele znoszący kręgosłup, stwierdziłam, że to niezbyt dobry pomysł.Raz, że bardzo zmęczyłoby mnie dźwiganie torby, a czekał mnie m.in. podjazd pod Raszówkę, a dwa to odstręczył mnie duży ruch na Łódzkiej, który w piątki, w godzinach szczytu wzmaga się dodatkowo.
Byłam już lekko zrezygnowana, kiedy pomyślałam, że jest inne wyjście z sytuacji.Postanowiłam wstać koło godz.4.30 rano, chwycić malutki plecaczek z akcesoriami typu pompka i dentka, kilka izotoników, bułka z dżemem i batoniki i ruszyć do Sielpi prosto na start.Jedynym minusem było to, że w obecnej sytuacji nie mogłam zostać na ognisko i nocleg oraz wziąść udziału w imprezie na drugi dzień.Nie miałam bowiem przy sobie rzeczy na zmianę i przyborów do mycia.Należało wobec tego po dotarci do mety i krótkim odpoczynku wracać rowerem do domu.Ciężar plecaka jednak zminimalizowalam i nie przeszkadzał on zupełnie w jeździe.

Z domu wyruszam z lekkim opóźnieniem bo około godz.5.15.Jest jeszcze ciemno, ale za to prócz tirów na trasie niewiele osobówek.Jeśli nawet jakieś się pojawiły to bardziej w stronę Kielc  niźli odwrotnie.Czuję, że jest ciepło a ja niestety zdecydowałam się na długie getry.Szkoda bo potem było mi za ciepło w ciągu dnia.Do Mniowa idzie gładko.Dodatkowo zdecydowałam się w Miedzianej Górze odbić na spokojną Bobrzę i znów wrócić na trasę główną pod Mniowem.Jest i wspomniana Raszówka.Jadąc jednak od strony Kielc podjazd jest jednak krótszy i idzie gładko.Za to zjazd wyborny. Mkniemy ja i mój kochany jednoślad.Słońce powoli wstaje co skłania mnie do zrobienia jakiegoś zdjęcia.W sumie zrobiłam ich więcej, ale potem wybrałam do opisu tylko nieliczne.


Bardzo szybko docieram do Sielpi.Czas mam dobry więc zatrzymuję się i zjadam jeszcze jedną bułkę i batonika.Przejeżdżając koło zalewu znów przystaję na dwa zdjęcia.Szukam ośrodka OSIR w Sielpi i po chwili już widzę pierwszych uczestników.Melduję się w biurze zawodów i zbieram kilka informacji bo jestem tu po raz pierwszy. Szybko zorientowałam się, że rajd ten nie będzie tym czym były moje ulubione supermaratony, ale zupełnie czymś innym.Trasa nie jest zabezpieczana, nie ma punktów z jedzeniem.Dostajemy małe mapki z punktami w miasteczkach, w których należy wbiec do sklepu czy do wójta i wbić na specjalną kartę pieczątkę świadczącą, że dany punkt zaliczyło się. Trasa nie jest również oznaczona.Widząc, że grupa znających się już rowerzystów odjeżdża ruszam, tu za nimi bo nie znam początkowych wiosek do Odrowąża i nie chcę błądzić od samego początku.Szybko orientuję się, że tempo jest dla mnie zbyt wolne i że grupa będzie jechać pewnie wycieczkowo znacznie dłużej.Ja wolę szybciej.W dodatku nie umiem już tak wolno.Odłączam się i trafiam jak się okazuje na wcześniej wyjeżdżających uczestników.Tu już lepiej panowie kręcą.Jedziemy parę km razem, rozmawiamy.Ale i tu chyba nie ma miejscowych bo zastanawiają się w którą stronę skręcić.Po wybraniu dobrego kierunku jedziemy dalej.Widzę że spory kawałek przed nami majaczą jakieś postacie.Odłączam się znów od moich towarzyszy i gonię.Jak na ironię kiepskie asfalty czego zresztą spodziewałam się w tamtych okolicach, a i podjazdów trochę zaserwowali.Nie wiem też co to za ironia losu, ale zaczynam czuć uporczywie mój pęcherz.Robię siku stop i gonię dalej.Jest fajny podjazd do Mokrej i równie cudny, kluczący po lesie zjazd.Mam wrażenie, że kiedyś podjeżdżałam z Jarkiem tam ale od drugiej strony.Wtedy byłam ciekawa jak wyglądałby zjazd.No i już wiem.Fajnie, gdyby jednak nie kiepski asfalt.

Gonię, gonię, ale i doganiam jadącego z przodu Wieśka z Jurkiem z Włocławka.Tempo bardzo fajne więc już się cieszę, że wreszcie sobie z kimś pojadę trochę szybciej.Panowie zresztą bardzo sympatyczni.Okazuje się, że Wiesiek to niespożyta gaduła i do samej Oksy czas zlatuje doskonale, nawet nie odczuwam że to taki spory dystans mnie czeka.Nie robimy przerw na punktach ,,sklepowych" tylko szybko podbijamy karty, kupujemy co potrzeba i ruszamy w drogę.Kilka podjazdów czeka nas do Samsonowa.Znów jednak czuję, że pęcherz domaga się swego.Coś jest nie tak.Postanawiam za podjazdem w Długojowie zrobić siku stop i gonić towarzyszy.Doganiam tuż przed Samsonowem.Podbijamy karty i ruszamy na Tumlin.Wyprzedzamy też jadącego przed nami Tomka i gawędzimy dalej.Jazda z Wieśkiem wyglądała tak, że praktycznie jechaliśmy zwykle obok siebie i gadaliśmy cisnąc do przodu.Pewnie nas to trochę bardziej zmęczylo bo oddech nierówny.Zrobiło się też dość ciepło.Od Tumlina jedziemy na Brynicę i tu zdania są podzielone co do wyboru trasy na Piekoszów.Ponieważ znam te okolice proponuję skręcić po mojemu i spokojną boczną drogą wyjechać wprost pod kościół w Piekoszowie na rondzie.Panowie przystają na ten pomysł i już jesteśmy w miasteczku.potem jest mi miło bo znów mogę kierować towarzyszy na Rykoszyn, gdyż czasem jeżdżę tamtędy.Trasę na Gnieździska i Małogoszcz Wiesiek już zna.


Ulubiony i znany mi fragment do Oksy to czysta sielanka.Prace na polu, malownicze wioski, słonko, mile towarzystwo.Docieramy do Oksy i tu robimy dłuższy postój na jedzenie i odpoczynek.W tym czasie dociera jadąca za nami grupka panów.Ruszamy wreszcie wszyscy razem na Włoszczowę, ale robi się jakieś zamieszanie.do przodu wyskakuje jakiś kolarz i kręci całkiem dobrą średnią .Ja podłapuję temat i wskakuje tuż za niego.Dajemy sobie zmiany i parę km ładnie pracujemy.W pewnym momencie odwracam się i widzę, że prócz jednego pana, zgubiliśmy całą resztę i w tym moich sympatycznych towarzyszy.Po jakimś czasie zgubiłam i obydwu pozostałych panów.ruszam więc z Włoszczowy do Oleszna, Słupi i Radoszyc.Wpadam w jakiś fajny rytm i tak sobie jadę 32-35km/h mimo, że przeszkadza wiatr boczny przechodzący w czołowy.Lasy jednak odrobinę chronią.Nie znam tu już kompletnie trasy, ale rzut okiem na mapę i drogowskazy sprawiły, że z łatwością docieram do celu.W Olesznie spotykam jeszcze dwóch jadących rowerzystów z sakwami.Zwalniam tempa i rozmawiamy trochę bo jeden z panów zobaczył strój BB i zadaje mi kilka pytań.Jest wyraźnie zainteresowany tą imprezą i mówi, że czyta i przymierza się do BB.Zachęcam go ale i podaję parę informacji.odrywam się w końcu i jadę dalej.Słupi doganiam rowerzystę przede mną.To Robert.Świetnie kręci i mknie do przodu mimo, że jedzie góralem.Po asfalcie nie ma porównania z moją szosą.W Słupi mamy problemy bo jedna pani nie ma pieczątki sklepu, a druga nie wie też czy ją znajdzie.Mamy jednak po chwili karty podbite i jedziemy dalej.Rozmawiamy i jedziemy.Do Sielpi już tylko kawałek.Odłączam się i końcówkę znów jadę w ciszy sama.Docieram na metę.Sympatyczne grono uczestników z krótszych dystansów zagaduje raz po raz.Panie dają mi na punkcie posiłek regeneracyjny.Odbieram medal i dyplom, gawędzę z docierającym na metę Wieśkiem i Tomkiem oraz innymi panami.Większość ostaje na ognisku i na drugi dzień w Sielpi.Ja niestety z oporem, muszę ruszam w trasę do Kielc.


Powrót początkowo fajny, ale tuż przed Mniowem ruch się wzmaga i robi się nieprzyjemnie.Kamper jadący z rowerami na tyle przyprawia mnie o zawał serca gdy mija mnie na odległość żyletki.Pada wiązanka okropności z oich ust, ale na prawdę to był jakiś morderca, skoro tak się ociera o rowerzystę ogromnym samochodem a sam wiezie sobie rowerki.Mam nadzieję, że kiedyś uff pan poczuje to co ja wczoraj.Pobocze ze żwiru i jego samochód tuż obok mnie.Po tym incydencie zjeżdżm za Mniowem na ulubioną, spokojną Bobrzę i Bugaj.Znów docieram do głównej trasy i zastanawiam się czy jechać już główną czy też przebić się przez Kostomłoty między posesjami.Wybieram drugą opcję i szczęśliwie docieram do domu.Zadowolona, nawet nie jestem zmęczona.To był bardzo udany dzień.Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkam wszystkie poznane osoby na rajdzie.



NA MECIE W SIELPI







PRZED STARTEM W SIELPI



BOBRZA-W DRODZE NA MARATON




BOBRZA







ZARAZ PO STARCIE-GRUPA PRZEDE MNĄ




PRZED MAŁOGOSZCZĄ



INFO DLA ROBERTA!!! NIE WIEM JAK MOGŁAM ZAPOMNIEĆ ŻE W MIECHOWIE SĄ FAJNE MARATONY-WIEM BO JEZDZIŁAM I POLECAM!!!


Kategoria wycieczki



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!