Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jagoda79 z miasteczka Kielce. Mam przejechane 40665.23 kilometrów w tym 988.67 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.24 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20799 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jagoda79.bikestats.pl
  • DST 600.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

wakacje na tandemie

Sobota, 14 sierpnia 2010 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 0

WAKACJE NA TANDEMIE...

Jak przystało na naszą parę, zdecydowaliśmy, że parę dni urlopowych poprzedzających BB 2010 spędzimy na tandemie.Najlepszym rozwiązaniem było przedostać się pociągiem w okolice Mazur a stamtąd już z całym bagażem ruszyć tandemem w kierunku morza i docelowego Świnoujścia. Już na starcie okazało się, że podróżując naszym PKP nie będzie tak kolorowo.Wybraliśmy pociąg jadący na Olsztyn przez Iławę.Okres wakacyjny niósł za sobą naturalnie wielu podróżnych i tym samym przepełnienie.Ku naszemu zdziwieniu zobaczyliśmy że nasz skład liczy zbyt małą liczbę wagonów niż spodziewaliśmy się.Wielkim wysiłkiem jest dla nas zawsze załadowanie do pociągu tandemu i sakw z bagażami, ale i tym razem Jarek zrobił to perfekcyjnie.Ulokowawszy rower w ostatnim przedziale na korytarzu i zaczęliśmy gorączkowo szukać miejsc siedzących. Takowych jednak nie było. Zatem co było robić? Do Iławy było na prawdę kilka godzin dobrej jazdy, zatem zdecydowaliśmy się dopłacić większą kwotę do biletów i mieć dla siebie przedział pierwszej klasy, który okazał się być zupełnie pusty.Humory od razu pojechały windą do góry a temperatura wrzenia zmalała.
[img]
Rozłożyliśmy sięhttps://lh4.googleusercontent.com/-leqKDSmz67M/T7QEWdZiNgI/AAAAAAAADxo/OpB41XhG7hU/s404/page9999.jpg[/img] wygodnie jak u siebie i powoli zrelaksowani zanurzyliśmy się w naszych planach na kilka dni.Przedział w pierwszej klasie okazał się być strzałem w dziesiątkę.W połowie drogi pociąg z jakichś niezrozumiałych względów zatrzymał się na 2 godz. i zaczęliśmy koczowanie dosłownie mówiąc w polu. Kiedy wreszcie dotarliśmy do Iławy zbliżał się wieczór.Zaledwie zdążyliśmy znaleźć i opłacić nocleg na polu namiotowym gdy nadciągnęła gwałtowna burza. Porywisty wiatr i deszcz targał wysokimi drzewami, które rosły na polu. Jarek walczył z namiotem, próbując go rozłożyć by ocalić choć w pewnym stopniu nasze rzeczy od przemoczenia.Kiedy na niebie pojawiły się błyskawice i rozległy grzmoty czas na moment stał się jakby nierzeczywisty. Gdy znaleźliśmy się w namiocie burza jeszcze szalała na dobre więc kuliłam się w swoim śpiworze jakby to niby miało mnie uchronić przed czymkolwiek.Jarek zawsze żartuje z tego mojego płochliwego zachowania kiedy tylko pojawia się burza.Zazdroszczę mu tego opanowania i braku respektu przed tym żywiołem.Jedynym motywem, kiedy na prawdę oboje przelękliśmy się i na moją prośbę Jarek zszedł razem ze mną z roweru by poszukać schronienia była burza w Świętokrzyskim, która dopadła nas w miejscowości Oksa, gdy wracaliśmy tandemem z Katowic do Kielc.Kilka metrów od nas piorun uderzył w drzewo stojące na polach uprawnych z tak potężnym hukiem że oboje poczuliśmy na moment w uszach lekkie ogłuszenie. Akurat nasza maszyna sunęła wąską drogą asfaltową miedzy pustymi polami gdy tenże piorun wybrał sobie pobliskie drzewo.Ja naturalnie wpadłam w takie odrętwienie ze stwierdziłam że musimy gdzieś na moment schronić się i ruszyć później bo ja dalej nie dam rady jechać w takiej sytuacji. Wracając zaś do naszego pobytu w Iławie to gdy tylko burza ucichła zasnęliśmy snem niedźwiedzia.Rankiem rozpoczęło się suszenie przemoczonych i wypranych ubrań.Znanym sposobem umieściliśmy je na tyle naszego tandemu.Po złożeniu namiotu poszliśmy do pobliskiej restauracji na śniadanie.Poranna kawa i pyszna jajecznica z chlebkiem całkiem mnie rozmarzyły do tego stopnia że miałam chęć zostać na jeden dzień w Iławie, a poranne słońce wcale przy tym nie zachęcało do jazdy po rozgrzanym asfalcie ale kusiło lenistwem nad jeziorem.Plan jednak musiał być zrealizowany a my jako że konsekwentni zawsze ruszyliśmy dalej. Upał dawał się we znaki a chcieliśmy dotrzeć na Kaszuby przez Malbork, który okazał się miłym przerywnikiem.Nie omieszkaliśmy bowiem zwiedzić zamku w Malborku i tylko dlatego że nie wszystkie poziomy były tego dnia dostępne udało nam się jeszcze po południu ruszyć dalej i dotrzeć przed zmrokiem na tereny kaszubskie. Nocleg na spokojnym polu namiotowym nad samym jeziorem okazał się strzałem w dziesiątkę. Wypoczęci i w dobrych humorach ruszyliśmy w kierunku już morza.Teren zrobił się lekko pofałdowany więc tempo nie było zawrotne ze względu na nasze bagaże jednak tego samego dnia udało nam się dotrzeć do Ustki i zamoczyć nogi w chłodnym Bałtyku.Ustka zrobiła nam mnie całkiem dobre wrażenie.Kiedy spałaszowaliśmy rybkę, tym razem jeszcze z gatunku tych morskich, udaliśmy się na spacer i małą sesję zdjęciową.Moje rozbiegane, ciekawskie oczy wędrowały to tu to tam.I tylko Jarek w tym wszystkim był najbiedniejszy bo musiał pchać ciężki tandem po deptaku nadmorskim.Przed wieczorem ruszyliśmy do pobliskiego Janowca.Dobrze się stało, że nie zabawiliśmy długo w Ustce bo jak się potem okazało, znalezienie noclegu w małym Janowcu nie było łatwe. Po ulewnych deszczach wiele z pół było dosłownie zalanych wodą.Kiedy udało nam się wreszcie rozbić namiot okazało się, że wylądowaliśmy nad samym brzegiem morza i zasypialiśmy słysząc kojący szum fal.To było na prawdę wyjątkowo przyjemne. Przed snem udaliśmy się jeszcze na ogromne gofry i spacer po deptaku Janowca.To maleńkie miasteczko niestety nie bardzo mi się spodobało.Masa ludzi, karuzel, strzelnic, maszyn do gier i tandetnych pamiątek oraz muzyki disco dawno już wyparowały mi z głowy, a nawet nigdy nie były w centrum mojego zainteresowania, nawet w najmłodszych latach gdy bywałam nad morzem. Już o zmierzchu zawędrowaliśmy nad samą plażę nieopodal naszego pola namiotowego.Stromy brzeg pokryty był schodami, które zawiodły nas nad dziwną plażę.Właściwie morze zabrało tu kawał lądu a pozostały skrawek skrzętnie otoczony był masą potężnych falochronów. Przy zachodzie słońca burzliwe fale raz po raz rozbijające się o betonowe bloki robiły niesamowite wrażenie.

Kolejnego dnia ruszyliśmy z zamiarem dotarcia do Kołobrzegu a potem w kierunku Świnoujścia.Fatalne warunki pogodowe zupełnie pokrzyżowały nam plany.Wiatr i deszcz na przemian miotały naszym rowerem.Przemoczone ubrania ciążyły dodatkowo i wobec takiej sytuacji i faktu, że za kilka dni mieliśmy zdrowi wziąć udział w Bałtyk-Bieszczady czyli jeździe na 1008km non stop, w związku z tym postanowiliśmy odpuścić i zatrzymać się na nocleg w Kołobrzegu a na drugi dzień jeśli pogoda nie zmieni się dojechać pociągiem niestety do samego Świnoujścia, gdzie czekaliśmy na start BB Tour.I tak też zrobiliśmy.Przenocowaliśmy w Kołobrzegu w fatalnych warunkach wynajmując pokój z sublokatorem u jakiegoś człowieka, którego spotkaliśmy z tabliczką ogłoszeniową na dworcu w Kołobrzegu.Cena zaś zjeżyła nam włosy na głowie.Ale szkoda tu nawet wspominać o takim incydencie.Najważniejsze ze znaleźliśmy się niedługo potem w tak bardzo lubianym przez nas Świnoujściu. A tu już same przyjemności.Miła kwatera, w przyzwoitej cenie, dwa dni odpoczynku przed BB, plażowania, zwiedzania Świnoujścia i psychicznego przygotowania do czekającego nas dystansu 1008km.Co do plaży to nigdy nam to nie wychodziło bo nie należymy do amatorów smażenia się po kilka godzin na gorącym piasku.Mimo tego jednak przyjemnie było poleżeć na jednej z najładniejszych moim zdaniem w Polsce plaż.Plaża w Świnoujściu jest bowiem na prawdę duża i czysta.Szerokie pasmo lądu pokrytego piaskiem sprawia że nie czujemy się tak osaczeni przez tłumy ludzi. Cudownie było odkryć wieżę widokową w centrum Świnoujścia, z której właściwie widać było całe miasto a dodatkową atrakcją była ekskluzywna restauracja pełna bibelotów jakie ja maniaczka zbierania takowych uwielbiam. Jeden z wolnych dni poświęciliśmy na zwiedzanie okolicznych fortów ziemnych. Fort Anioła - jest to fort pruskej Twierdzy Świnoujście, wybudowany w latach 1854-1858, przeznaczony do obrony zachodniego kompleksu fortyfikacyjnego od strony lądu. Składa się on z trójkondygnacyjnej rotundy, zwieńczonej tarasem i basztą obserwacyjną. W ścianach zewnętrznych otwory strzelnicze dla lekkich dział i broni ręcznej. Wokół budowli wały ziemne o narysie pentagonalnym z ufortyfikowaną bramą obronną, wyposażoną w dodatkowe stanowiska strzeleckie i artyleryjskie. Do roku 1863 fort otoczono wałami ziemnymi z podwójną fosą.W drugiej połowie XIXw. Fort Anioła obsadzony był przez piechurów i artylerzystów w sile kompanii około 100 ludzi. Podczas I wojny światowej zaczął tracić na znaczeniu jako obiekt bojowy. W okresie międzywojennym przeszedł we władanie niemieckiej marynarki. Po wojnie fort zajęła sowiecka marynarka, wykorzystując go jako obiekt obserwacyjny. Drugi z fortów, ciekawszy jeszcze bardziej moim zdaniem to Fort Gerharda, zwany również Fortem Wschodnim – jeden z fortów Twierdzy Świnoujście. Położony jest we wschodniej części Świnoujścia, w dzielnicy Warszów, na wyspie Wolin, w pobliżu latarni morskiej. Fort należy do najlepiej zachowanych do obecnych czasów pruskich nadbrzeżnych fortów artyleryjskich w Europie. Położony na wyspie Wolin, administracyjnie należy do Świnoujścia. Wybudowany został w latach 1856-1863[1], przeznaczony do obrony portu przed nieprzyjacielską flotą.W Forcie rezyduje historyczny komendant Twierdzy Morskiej, a po całym obiekcie oprowadzają przebrani w pruskie mundury studenci. Od 2001 roku w forcie ma swoją siedzibę Muzeum Obrony Wybrzeża. Nadeszła pora spotkań z uczestnikami BB Tour oraz z wieloletnim organizatorem tej niezwykłej imprezy-Robertem Janikiem. W miłej atmosferze dowiedzieliśmy się istotnych szczegółów maratonu a także wymieniliśmy spostrzeżenia i nasze emocje. Pogawędkom jeszcze długo nie było końca. Przyszedł jednak czas powrotu na kwatery i ostatecznych przygotowań do trasy i kolejnego ekscytującego dnia.Ranek przyniósł już nowe wyzwania i przeżycia, rozpoczęte wraz z wystrzałem armatnim z promu w Świnoujściu.Tak co roku rozpoczyna się BB Tour.A co działo się na trasie i jakie były nasze odczucia można dowiedzieć się w jednym z dalszych postów zatytułowanym:BAŁTYK-BIESZCZADY TOUR 2010 CZYLI JAK PRZEJECHAĆ 1008KM ROWEREM W 61h50 min


Kategoria wycieczki



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!